top of page

Obawiałam się, jak Laura przyjmie nowe lokum. Ale moje obawy okazały się bezpodstawne.

Potwierdziły się moje przypuszczenia, że jak wezmę ją do siebie od razu, to i przenosiny w nowe miejsce będą bezproblemowe.

Laura dzielnie pomagała mi (czytaj : przeszkadzała) w skręcaniu szafy i lustra do łazienki. Dzielnie towarzyszyła mi, gdy po przebiciu materaca musiałam trzy noce spać na podłodze. Znalazła parę swoich ulubionych miejsc. Miałam wielką frajdę obserwując ją, jak wpada w poślizgi na podłodze.

Gdy na parapecie postawiłam koszyk, od razu zaanektowała go dla siebie. Wygląda niezwykle pociesznie, gdy skręcona w kłębek śpi w nim w środku, a jej główka zwisa na zewnątrz.

Mamy nadal swoje ulubione miejsce do miziania. Ja przy biurku a Ona na biurku. Niekiedy znajduję ją w najmniej oczekiwanych miejscach. I niestety, miejsce, które jej przygotowałam do spania, zignorowała, więc swoją ulubioną spódniczkę ma tam, gdzie lubi, czyli koło okna.

Teraz, gdy już jesteśmy w swoim mieszkaniu, gdy się kapię, nie muszę zamykać drzwi, więc Laura przychodzi do mnie, staje na krawędzi wanny i bawi się wodą. Ciekawa jestem, kiedy grawitacja wygra z jej ostrożnością. Gdy widzę, że ryzyko jest zbyt wielkie, wyganiam ją, ale jednocześnie sprawia mi frajdę obserwowanie jej podchodów, więc pewnie kiedyś się wykąpie.

Bardzo jestem szczęśliwa, że jest ze mną. Codziennie mogę okazywać uczucie komuś, kto mi to uczucie odwzajemnia, zwłaszcza liżąc mi włosy i kark wieczorem w łóżku. Wita mnie łasząc się do nóg, gdy wchodzę do domu, albo budzi mnie stukiem pustej miseczki.

I jak tu jej nie kochać. Nie da się...

Przeprowadzka

bottom of page