W ten weekend to już pańcia przesadziła. Taki tłum, w dodatku dwie dodatkowe osoby spały u nas. W sumie to akurat nie było złe. Jedna z nich miała takie fajne różowe coś, z czym mi się fajnie bawiło. Miałam tylko problem z wejściem do łóżka, bo tam, gdzie zwykle jest moje miejsce, ciągle trafiałam na przeszkody.
Ale tak w ogóle nie było źle. Zostałam wygłaskana i wypieszczona, na co łaskawie się zgadzałam. Załapałam się na parę smakołyków, choć biorąc pod uwagę ilość gości Panci było ich zdecydowanie za mało. Musze Panci to powiedzieć bardzo wyraźnie, że jak robi z domu przechowalnię swoich przyjaciół niech im powie, że ja tu jestem i należy mi się coś na odstresowanie. Jednak muszę przyznać, że moja imienniczka postarała się. Położyła na podłodze takie płaskie coś, po czym latała myszka, uciekały pająki i pojawiały się piórka. Ale to była fajna zabawa. Wszyscy siedzieli i patrzyli, jak ja się bawię. Pewnie myśleli, że daję się robić w konia i nie wiem, że to tylko sztuczna inteligencja. By im zrobić przyjemność, udawałam, że szukam znikających przedmiotów poza tym tabletem (tak tak, doskonale wiem, co to było za urządzenie).
Zabawa była tak przednia, że potem, jak już sobie poszli, chciałam Panci powiedzieć, że bardzo mi się podobała i próbowałam to przekazać za pomocą klawiatury jej komputera. Niestety, jej komputer nie ma takich fajnych gier. Teraz czekam, kiedy odwiedzi nas Laura i da się pobawić tabletem.